

BRINKMANN DAY - część 1 - co nowego w domenie analogowej
Produkty marki Brinkmann nie próbują udawać, że są na każdą kieszeń, natomiast klientom którzy się na nie zdecydują, oferują: bezawaryjność, długowieczność, co kilka lat upgrady sprzętowe (możliwość wymiany kluczowych podzespołów, bez konieczności wymiany całego urządzenia), fenomenalne wykonanie (przeźroczyste obudowy w standardzie), oraz ponadprzeciętną jakość przetwarzania dźwięku.
Niektórzy producenci za swoje urządzenia „wołają” więcej, niż potrafią w zamian zaoferować, w przypadku Brinkmann’a jest dokładnie na odwrót – dostaje się więcej niż się płaci.
Gramofon Taurus z napędem bezpośrednim, wyposażony w ramię 12" z wkładką AirTight Opus 1,
podłączony do przedwzmacniacza Edison Mk2 i końcówek mocy AirTight ATM-3211,
kolumny Marten Mingus Orchestra, kable Jorma Design, stoliki i platformy Franc Audio Accessories
W warszawskim SoundClub – siedzibie polskiego dystrybutora marki Brinkmann – odbyła się wielce ciekawa prezentacja, bogato okraszona opowieściami współwłaściciela marki, czyli Matthias’a Lück, dla której oficjalnym „pretekstem” był pokaz najnowszego gramofonu Brinkmann Taurus.
Jak to przy takich okazjach bywa, tematyka spotkania zahaczyła przekrojowo o większość oferty i choćby z tego powodu warto przeczytać poniższą relację. Brinkmann to wyróżniający się producent hi-endowego sprzętu zarówno analogowego jak i cyfrowego.
Brinkmann to mała niemiecka firma, założona 1985 roku (to już blisko 35 lat) przez Helmuta Brinkmann'a, który wcześniej posiadał firmę Audio Labor, a którą sprzedał w 1984. Na szczęście ludzie namówili go, by kontynuował prace nad rozwojem elektroniki i tak oto rok później zaprezentował światu dwa produkty już pod swoim nazwiskiem: przedwzmacniacz i gramofon Balance. |
|
Dobra wiadomość, dla osób przywiązujących się do posiadanego sprzętu jest taka, że gdyby nawet dziś dostarczyć do siedziby firmy model z 1985 roku, to zostałby bez problemu przeserwisowany i upgradowany do aktualnej wersji – tak działa Brinkmann, który pamięta o swoich starszych dzieciach i bez przysłowiowej łachy serwisuje wszystko.
Inna sprawa, że firma nie wymienia co roku modeli na nowe, a systematycznie je udoskonala – to jest niekończący się proces poszukiwania lepszych rozwiązań, z którego zresztą słyną. Aktualna oferta to w większość urządzenia Mk2 (wersje drugie).
Produkują pełny przekrój urządzeń audio z wyjątkiem kabli i kolumn
Na początku spotkania nie było wiadomo o co chodzi z tym błyszczącym krążkiem
– cierpliwości, a tajemnica zostanie wyjaśniona
Helmut Brinkmann zaczął eksperymentować z napędem bezpośrednim blisko 12 lat temu – wtedy też powstał gramofon Oasis. W tamtym czasie „napędy bezpośrednie” nie miały dobrej opinii wśród audiofilów, głównie z powodu zbyt szorstkiego brzmienia i słabej muzykalności.
Jak wykazały badania, było to spowodowane wykorzystywaniem zbyt lekkich talerzy i jednocześnie zbyt mocnych silników. To co było dobre w stacjach radiowych, gdzie nikt nie ma czasu czekać, aż płyta się rozkręci, w warunkach domowych się po prostu nie sprawdzało.
Lekki talerz powodował, że obroty trzeba non-stop kontrolować metodą „gaz / hamulec”, a dźwięk przez to nie nabierał odpowiedniej przestrzenności.
Firma posiada w aktualnej ofercie dwa gramofony z napędem paskowym i trzy z napędem bezpośrednim,
na zdjęciu dwuramienny Spyder
Helmut Brinkmann wpadł na zgoła odmienny pomysł – by zastosować ciężki talerz (ok. 10 kg) i słaby silnik, który będzie zajmował się wyłącznie podtrzymywaniem istniejącego ruchu obrotowego, a nie jego spowalnianiem. Start jest więc dość powolny (można mu pomóc ręką), natomiast gdy obroty zostają osiągnięte, to duża masa działa stabilizująco, a silnik jedynie delikatnie je podtrzymuje. To bardzo subtelny w działaniu i jednocześnie skuteczny proces. Począwszy od modeli Oasis i Bardo, kontrola silnika odbywa się w domenie analogowej.
Silniki Brinkmann'a zamiast 32 cewek używają 4, więc zamiast działać topornie jak napęd czołgu przypominają powiew zefirka, który delikatnymi muśnięciami pola magnetycznego jedynie podtrzymuje obroty – duża masa talerza działa jak koło zamachowe i dodatkowo tłumi wibracje, bo niełatwo 10 kg żelastwa wprawić w jakiekolwiek drgania
Bardo posiada relatywnie delikatny (cienki) korpus. Klienci dopytywali się, czy istnieją szanse na stworzenie bardziej zaawansowanej konstrukcji. Generalnie gramofony z napędem bezpośrednim mają lepszą dynamikę niż te z paskowym, są więc preferowane przez osoby lubiące muzykę „z wykopem” – rock, elektronika itp.
Z topowego modelu Balance wzięto więc 4 cm grubości chassis z anodyzowanego aluminium i włożono do niego silnik z Bardo z całkowicie przeprojektowaną elektroniką sterującą.
Ponieważ klienci mieli też różne opinie, na temat tego po której stronie powinien znajdować się przełącznik prędkości, więc dyskusje ucięto wprowadzając bezprzewodowy przełącznik na podczerwień, który można położyć gdzie się komu podoba – proste / skuteczne / demokratyczne. Jedno ładowanie pilota wystarcza na obsługę 10.000 płyt i tak oto powstał najnowszy Taurus.
Przewidziano również (dwa otwory z tyłu) możliwość instalacji drugiego ramienia. Można więc albo od razu zamówić konfigurację dwuramienną, albo dokupić elementy później (przykręcenie dwóch śrub to nie kłopot). Brinkmann pomaga w instalowaniu ramion dowolnej firmy od 9” do 12", a w przypadku konstrukcji totalnie egzotycznych wręcz nawiercą nowe otwory montażowe.
Na warszawskim Audio Video Show 2019 (sala TV5) miała miejsce oficjalna premiera europejska modelu Taurus,
a sam gramofon trafił do handlu w listopadzie
Drugi egzemplarz pracował w SkyBox 140, będąc źródłem dla fantastycznego wzmacniacza Engstrom Arne
Gramofon można nabyć z różnymi ramionami i zasilaczem tranzystorowym lub lampowym (RöNt II), przy czym wpływ lamp jest bardziej słyszalny w przypadku napędu bezpośredniego niż paskowego.
Balance 33rd Anniversary – egzemplarz numer 1 z 33
Zmieniając na chwilę temat – dla uczczenia 33 rocznicy powstania firmy wypuszczono bardzo limitowaną edycję specjalną (33 sztuki) gramofonu będącego w produkcji od samego początku działalności – Balance 33 Anniversary Edition – w wersji dwuramiennej z zasilaczem RöNt II w komplecie, z bardzo unikalnymi lampami NOS Mullard Tubes z UK.
Jeśli ktoś ma ochotę, to radzę się pospieszyć, gdyż pomimo „ekskluzywnej” ceny, większość sztuk już się sprzedała.
Do tego oprócz przepięknie wydanej rocznicowej książki, postanowiono również wydać jakąś unikalną płytę. Wybór padł na trio Blicher / Hammer / Gadd i album Special 33.
Zespół dysponował nagraniami niemal wszystkich swoich występów z lat 2014-18, z których wybrano 10 najlepszych utworów i zmiksowano je. Ponieważ nagrania były realizowane cyfrowo, więc do konwersji na analog wykorzystano własny konwerter Nyquist, który podawał sygnał bezpośrednio na maszynę nacinającą. Żłobienie rowka odbywało się bezpośrednio w płycie miedzianej, co pozwoliło później na bezpośrednie zrobienie matrycy z mastera (pomijając dwa etapy pośrednie).
Tak powstało to jedyne w swoim rodzaju audiofilskie wydawnictwo wytłoczone w nakładzie 500 szt.
Nacinaniem zajmowała się ekipa z EMI, odpowiedzialna za wszystkie produkcje z lat 80/90-tych dla rynku niemieckojęzycznego. Ponieważ powstał jakiś błąd podczas nacinania strony B drugiego LP, proces przerwano i dzięki temu powstał niedokończony metalowy master, który bez obaw można do połowy odtwarzać. Słuchanie nagrań wprost z mastera (pomimo, że zaczął się już lekko utleniać) to niezapomniane przeżycie. Możliwe, że w przyszłym roku, na Audio Video Show, powtórzy się jeszcze okazja do ponownego posłuchania (w tym był prezentowany). Album wyprzedany.
Przy okazji zaliczyliśmy szybki wykład z tłoczenia czarnych płyt.
Dziewiczy winyl z ekstrudera trafia w postaci gorących kęsów pomiędzy stemple, 12 ton nacisku i kilka sekund na utrwalenie kształtu
– płyta wytłoczona, potem tylko trzeba obciąć nadmiar materiału, dać jej spokojnie wystygnąć by się nie powyginała
Matryca z bliska (kliknij żeby powiększyć)
Przedwzmacniacz gramofonowy Edison – powstał ok. 10 lat temu (obecnie Edison Mk2). Jest to hybryda na tranzystorach i 4 lampach Telefunken'a (bardzo zaawansowanych konstrukcjach z telewizorów). Przewiduje się, że lampy powinny wytrzymać wiele lat, gdyż nie są intensywnie eksploatowane.
3 wejścia z możliwością przełączania pomiędzy sygnałem zbalansowanym i niezbalansowanym. Do tego można jeszcze wpiąć transformator wejściowy, co niektórym wkładkom robi wyraźnie lepiej. Wzmocnienie regulowane niezależnie dla każdego wejścia w zakresie od 49 do 73dB i regulacja impedancji pozwalają na współpracę z bardzo szerokim wachlarzem wkładek. To czyni ten phonostage urządzeniem bardzo wszechstronnym.
Wersja Mk2 została pokazana w Monachium dwa lata temu – Helmut Brinkmann całkowicie przeprojektował sieć filtrów i lampowy stopień wyjściowy. Wykorzystano przy tym wiedzę zdobytą podczas projektowania cyfrowego Nyquist'a, który posiada ten sam układ lamp.
No i jakby to mogło być inaczej – każdy posiadacz wersji Mk1 może upgrade'ować pupila do Mk2, za znacznie mniejsze pieniądze niż kupno nowego.
Przyszła pora na zapowiadany w mailingu eksperyment ze zmianą zasilacza gramofonu z tranzystorowego (dostarczany w standardzie) na opcjonalny lampowy (RöNt II).
99% świata korzysta z prostych zasilaczy i nikt specjalnie nie narzeka. Zresztą mówimy tu wyłącznie o zasilaniu samego silnika – teoretycznie nic, no po prostu nic ciekawego nie powinno się było wydarzyć – natomiast różnica jaka usłyszeliśmy była powalająca. Ten sam gramofon, ten sam album, ta sama wkładka, inne tylko „przetworzenie” prądu pochodzącego z tego samego gniazdka. Po ponownym przełączeniu zasilacza z lamp na tranzystory, gramofon zagrał „dosłownie jak popsuty”, albo przynajmniej jakby ktoś podmienił mikrofony w studio.
Moja rada od serca – jeśli posiadasz gramofon z napędem bezpośrednim (bo tu różnica jest zdecydowanie większa niż przy napędzie paskowym) i posiada on w komplecie zasilacz, a ty jesteś zadowolony, to nie kombinuj i nawet nie próbuj zaspokajać ciekawości, jak on mógłby zabrzmieć z zasilaczem lampowym Brinkmann'a. No chyba, że jesteś przygotowany finansowo, by wy wyjść ze sklepu ze sztuką pod pachą.
Kupując od razu zasilacz lampowy z gramofonem jest taniej.
Matthias Lück podczas prezentacji drugiego albumu tria – Get That Motor Runnin' – zawiera
3 ścieżki studyjne i 3 koncertowe, został wydany 1 listopada w wersji czarnej i CD,
jest również dostępny na platformach streamingowych: TIDAL, Deezer, Spotify
W przerwie poprosiłem gościa o wytłumaczenie fizyki tego zjawiska i okazało się, że nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Panowie przypuszczają, że może chodzić o „kondycjonerskie” właściwość lamp, które całkowicie separują prąd wchodzący od wychodzącego i przeciwdziałanie „powrotowi” zakłóceń z silnika do sieci, ale to jedynie przypuszczenie. Natomiast nie ma żadnych wątpliwości, co do realnego istnienia samego zjawiska i jego powtarzalności – jednym słowem konkret, a nie jakieś audiofilskie voo-doo.
Helmut Brinkmann przy pracy
Pierwszy raz zjawisko to zaobserwował Helmut Brinkmann podczas prac nad gramofonem Balance, gdy starał się sprawdzić, na ile ważnym jest obwód kontrolujący obroty silnika. Zauważył, że im „delikatniejsze i gładsze” jest zasilanie samego silnika, to dźwięk zaczyna powtarzać te cechy i się „napowietrza”.
Obecnie produkowany zasilacz RöNt II jest również w wersji Mk2 (z podniesioną wydajnością).
Maciej Chodorowski (właściciel firmy SoundClub): Spośród całej gamy sprzętu audio, który oferujemy, to najbardziej w przypadku gramofonów liczy się doświadczenie po stronie producenta. Nie oszukujmy się, ale to właśnie w gramofonie najłatwiej coś niechcący zepsuć. Przeciętny klient nie jest specjalistą, jeśli do tego nie przeczyta z głębokim zrozumieniem instrukcji, to chociażby w ustawieniach ramienia, jest w stanie jednym nieopatrznym ruchem ręki, zrujnować precyzyjne ustawienia i co gorsza nawet o tym nie wie.
Sprzedając gramofon Brinkmann'a mam pewność, że klient będzie przez lata zadowolony, bo ten sprzęt jest po prostu zaprojektowany tak, by był bezawaryjny – wszystko jest ze sobą w przemyślany sposób dopasowane, nic się z czasem „nie rozjeżdża”.
A jako wisienkę na torcie dodam jeszcze pewien szczegół estetyczny – fronty urządzeń sprzed 30 lat i z tego roku wyglądają identycznie. Zupełnie jakby czas, na nich nie odciskał swojego piętna.
Już dziś zapraszam (pojawi się niedługo) na część drugą opowieści, poświęcona jednemu z najlepszych DAC'ów świata (oczywiście w swojej kategorii cenowej) – Brinkmann Nyquist Mk2, mini wywiad z jego twórcą, oraz przedstawienie reszty toru audio. Bo o ile analog Brinkmann'a stoi na bardzo wysokim poziomie, to osiągnięcia firmy na polu cyfrowym ocierają się o kosmos.
Wkładkowa super liga – AirTight Opus 1 – za drobne... 15.000 USD
(kliknij żeby powiększyć)