
Vintage na maxa - KRELL MD-2
Krell Industries Inc. to amerykański producent ultra high-endowego sprzętu audio. Reprezentuje ponadprzeciętną jakość, wzornictwo oraz indywidualność, której źródłem jest niewątpliwie twórca marki, główny projektant i prezes firmy - Dan D’Agostino.
KRELL to firma założona przez Daniela i Rondiego D'Agostino w 1980 roku. W branży audio zajmuje dość specjalne miejsce zarówno ze względu na jej twórców, jak i produkty, które na światowych rynkach uchodzą za kultowe. W przypadku takich marek jak KRELL tekstów reklamowych pisać można wiele, a próby definiowania jakości ich wyrobów mogą, przy braku odpowiednich urządzeń towarzyszących, wyglądać na zbyteczne próby stworzenia zarysu wstępu do podstaw recenzji.
Tym razem jednak towarzystwo mieliśmy doborowe, a urządzenie, które do nas trafiło, to transport MD-2, który normalnie stoi na jednej z półek w sklepie NOMOS i czeka na nabywcę. NOMOS normalnie zajmuje się serwisem vintegeowego audio, ale od czasu do czasu znajdujemy tam takie urządzenia, że nienapisanie o nich byłoby przysłowiowym grzechem.
Wygląd
Skojarzeń można by mieć wiele, ale fantazje te zostawmy ewentualnemu przyszłemu właścicielowi. Dość typowa dla KRELL-a minimalistyczna płyta frontowa to miejsce, w którym zamontowano tylko najpotrzebniejsze przyciski. Biorąc pod uwagę wiek urządzenia - możliwość wyłączenia podświetlacza uznać można za duży krok wyprzedzający obecne potrzeby. Sam wyświetlacz jest równie ciekawy jak całe urządzenie. To element oparty na diodach LED i przypomina nieco wyświetlacz kalkulatora BRDA 11U.
Z tyłu równie skromnie: dwa wyjścia COAX, złącze optyczne oraz gniazda sieciowe i bezpiecznika. W tamtych czasach nikt jeszcze nie używał złota na złączach gniazd zasilających, więc gniazdo to wygląda na najzwyklejsze na świecie w standardzie IEC.
Konstrukcja
Na górze mamy clou programu, czyli poliwęglanową pokrywę, która w instrukcji obsługi nazwana jest "dust cover". Bardzo gruba przezroczysta płyta zakrywa szczelinę, w której porusza się mechanizm odczytujący CD. Pokrywa nie posiada żadnego hamulca, siłownika czy ogranicznika, tak więc trzeba z niej korzystać delikatnie i z wyczuciem.
Laser w tym przypadku to CDM1 mk11 z silnikiem hallotronowym i szklaną soczewką. Obecnie jest to rzadkością: większość laserów, jeśli nie wszystkie, posiada obecnie soczewki syntetyczne. Laser CDM1 mk11 był montowany w bardzo wielu urządzeniach, między innymi w odtwarzaczach i transportach firm PHILIPS, CAMBRIDGE AUDIO, MARANTZ, MICROMEGA, REVOX i wielu innych. Jest on następcą modeli CDM0 CDM1 firmy Philips. Konstrukcję oparto na płaskiej płycie, pod którą zamontowano układy scalone, całość została wykonana jako odlew. Mechanizm jest bardzo miękko zawieszony i tradycyjnie jak większość top-loaderów, aby uruchomić płytę, trzeba na niej położyć specjalny docisk. Ten oryginalny, dedykowany do MD-2, posiada na wierzchu opis KDI (Krell Digital).
SPIS ODTWARZACZY Z LASEREM CDM1 mk11
SILNIK HALLOTRONOWY
Silnik taki jest wykonany jako silnik prądu stałego i charakteryzuje się brakiem komutatora i szczotek oraz łatwością regulacji obrotów. Wirnik silnika jest magnesem, natomiast cewki stojana są zasilane poprzez układ elektroniczny. Hallotron wykrywa położenie magnesu i tak steruje załączaniem poszczególnych uzwojeń, aby nadać wirnikowi ruch obrotowy. Trwałość silników tego typu jest bardzo duża i ograniczona jedynie trwałością jego łożysk. Silnik nie wymaga konserwacji. Przez zastąpienie komutatora bezzstykowym sterownikiem prądu w uzwojeniach silnika oraz przy możliwej bezżłobkowej konstrukcji stojana i wirnika maszyny uzyskuje się cichobieżność nawet przy dużych prędkościach obrotowych. Lepsze są własności rozruchowe i sprawność w porównaniu do konstrukcji klasycznej.
Odsłuch
Nie było łatwo na chłodno ocenić to urządzenie. Oczekiwania co do brzmienia miałem dość duże. Jednak świadomość, że oto przede mną na półce stoi transport, którego wiek jest taki sam, jak ilość lat mojego zainteresowania tematyką audio, odrobinę studziło moje emocje. Jest to po prostu urządzenie z działu vintage.
Zestaw, na którym słuchaliśmy sędziwego KRELL-a to topowy system składający się z kolumn Wilson Audio, wzmacniaczy Soulution i preampu firmy Tenor. Jako punktu odniesienia używaliśmy CD 746 Soulution, który użyczał nam nam swojego przetwornika DAC.
Nie miałem większych zastrzeżeń co do barwy brzmienia tego transportu. Porównując je z bardzo harmonijnie skonstruowanym CD Soulution, nie raziła mnie, tak jak w innych współczesnych transportach i odtwarzaczach, bezlitosna cyfrowość. KRELL prezentuje raczej to, co mieści się w sferze dobrze rozumianej analogowości odtwarzaczy CD. Po dłuższym obcowaniu z nim z łatwością dałem się uwieść przyjemnemu wrażeniu plastyczności dźwięków. Tak więc ocenę: czy jest on bardziej muzykalny, czy mniej analityczny pozostawiam indywidualnym preferencjom. Przypuszczam, że będzie to doskonałą pożywką do audiofilskich sporów.
Dźwięk nie stracił tego, do czego przyzwyczaił mnie odtwarzacz Soulution: nie słyszałem drażniących zniekształceń, barwa była nadal łagodna i lokowała się po "spokojnej stronie mocy". Nagrania brzmiały ciepło i naturalnie, z tą różnicą, że przy odtwarzaczu CD Soulution nieco lepiej ukazane było zrównoważenie tonalne.
KRELL jest doskonałym przykładem pokazującym różnicę dwóch światów. Miłośnicy zimnej i wyrachowanej do granic możliwości precyzji nie będą jego fanem. Oczywiście brakuje tu przysłowiowego dzielenia "włosa na czworo", mikro-detali i szczegółów ukazanych tak dokładnie, że nawet nie przypuszczałbym, iż są one zapisane na płycie. Wiek usprawiedliwia tu wiele i wybaczam staruszkowi te niby-wady. W zamian mam jednak coś, co dla wielu współczesnych urządzeń jest światem niedostępnym - muzykalność.
Ustalmy zatem, że przestrzeń i stereofonia są po prostu zadowalające. Obraz, pomimo iż nie jest tak konturowy i precyzyjny jak w Soulution, bez większego problemu pozwala na zidentyfikowanie lokalizacji źródeł. Dotyczy to całego planu: zarówno perspektywie horyzontalnej, jak i głębokości. Scena dźwiękowa jest wystarczająco szeroka i obszerna, choć oczywiście pełnię doznań zakłócać będzie nieco ułomna analityczność. W nagraniach kameralnych - szczególnie jazzowych - instrumenty stanowią autonomiczne źródła, ale brakuje pomiędzy nimi tkanki, która je spaja. Tak więc trio gra z trzech punktów, ale przestrzeń pomiędzy nimi nie jest wypełniona dźwiękiem - to raczej jego wyobrażenie. Przy brakach w odtwarzaniu pogłosu cierpi najbardziej przestrzeń. W niektórych nagraniach zmuszała mnie do snucia domysłów o wielkości i charakterze pomieszczenia.
Umiejętne naśladowanie ambientu jest składową skomplikowanych procesów psychoakustycznych. Powstający dźwięk rodzi się ze szczegółami, które go tworzą i wzbogacają. Zazwyczaj część z nich gaśnie natychmiast po narodzinach, inne rozprzestrzeniając się w pokoju tworzą aurę objętości. Słyszalne alikwoty w przyjemny sposób "rozwarstwiają" wybrzmiewający bas czy perkusyjny talerz. I ich obecność jest domeną urządzeń wybitnych. Nasz KRELL do nich zapewne kiedyś należał, ale obecnie - w porównaniu ze współczesnymi konstrukcjami - ta sfera jest dla niego zbyt trudnym wyzwaniem. Zestawiony z referencją, jaką jest Soulution 746, nie pokazywał tak dużo, jak jego 60-krotnie droższy i znacznie młodszy kolega.
Do głosu dochodzi tu różnica pokoleniowa. W urządzeniach klasy vintage charakter brzmienia jest pochodną wieku elektroniki i nie dość, że elementy na płytce mają swoje lata, to na dodatek stworzono je według koncepcji adekwatnych dla ówczesnej myśli technologicznej. Zatem ktoś, kto buduje tor audio z urządzeń takich jak nasz KRELL MD-2, kieruje się zapewne innymi priorytetami, niż osoby gustujące w nowinkach technologicznych. Pomijając kolekcjonerów i fanatyków audio, są to często osoby, które cenią solidność sprawdzonej marki, kierują się sentymentem i przywiązaniem do niej. Nie można także lekceważyć aspektu finansowego. Bardzo często za rozsądne pieniądze można kupić coś bardzo atrakcyjnego.
Bez wątpienia KRELL MD-2 ma szansę stać się częścią składową doskonale brzmiącego systemu. Jego niedoskonałości pomogą zamaskować świadomie dobrane inne elementy toru: brak analityczności można w pewnym stopniu zrównoważyć na przykład kablami lub lepszym przetwornikiem. Kable, jeśli nie ograniczą klarowności sygnału, na pewno pomogą ukazać zalety tego transportu. Natomiast wysokiej klasy przetwornik wyciśnie z niego tyle, ile jest on w stanie zaoferować. Nie każdego bowiem stać na wydanie 250.000 zł na odtwarzacz tej klasy co Soulution 746. Obok niego trzeba postawić oczywiście adekwatne jakościowo inne urządzenia i tylko one mogą obnażyć to, o czym pisałem wcześniej - ale stać na to tylko nielicznych.
Podsumowanie
W przypadku KRELL-a MD-2 sama nazwa marki jest nobilitująca, a wygląd tylko podwaja to wrażenie. Oczywiście KRELL to audiofilska dyscyplina dla wyczynowców. Dla niektórych kobiet może jawić się on jako estetyczny Mount Everest i zaakceptowanie wyglądu tego urządzenia może być nie lada wyzwaniem. Ale jeśli już przejdziemy ten etap, to mamy na półce totalny Hi-End w stylu vintage.
Ktoś, kto oddziela przetwornik od napędu CD, ma zazwyczaj wyższe od przeciętnych oczekiwania. I jeśli dysponuje torem audio, który potrafi ukazać delikatne niuanse brzmieniowe, powinien tego typu rozwiązanie stosować. KRELL MD-2 to doskonała okazja zakupienia za niewielkie pieniądze naprawdę dobrego transportu CD. Dochodzi oczywiście ryzyko związane z laserem, ale jest ono standardem przy zakupach starszych transportów, które zresztą uchodzą za niezniszczalne.
Nie znam zbyt wielu osób, które posiadają sprzęt mogący tak głęboko ukazać naturę braków brzmienia tego transportu, jak zestaw przez nas wykorzystywany do porównań. Urządzenia Soulution, Wilson Audio oraz Tenor, z których korzystaliśmy jako referencja, reprezentują najwyższy z możliwych pułapów, zarówno jakościowych, jak i cenowych. Dlatego, jeśli ktoś zestawi go z przyzwoitymi komponentami za kilka lub kilkanaście tysięcy złotych, powinien być zadowolony albo wręcz szczęśliwy.
dziękujemy sklepowi NOMOS za udostępnienie sprzętu