
MUARAH z czterech kanałów w SoundClub
Jak się okazało o kwadrofonii pamięta nadal bardzo wiele osób. Archaiczny nieco dźwięk 4-kanałowy wymaga jednak specjalnego potraktowania, nieco większej ilości sprzętu, specjalnych płyt i komfortowego miejsca do odsłuchu. Na sobotni - dość unikatowy pokaz - sprzęt dostarczyła warszawska manufaktura MUARAH, miejsca zaś użyczył warszawski SoundClub.
Wiesław Zawada i Jacek Siwiński zdają się być w jakimś fragmencie osobami, które niekoniecznie pasują do współczesnych czasów. To, że zaczęli produkować sprzęt audio nikogo nie dziwi. Kierując się niezadowoleniem i chęcią poprawienia tego co zrobili wcześniej inni konstruktorzy także oni wybrali ten pomysł na życie. Prywatnie jednak każdy z nich, zarówno wspomnieniami jak i doświadczeniem czerpie natchnienie z przeszłości. Wiesław oprócz audio kocha stare samochody - jest właścicielem zabytkowego Forda Mustanga z 1970 roku, którym startuje w wyścigach. Jacek zaś jest wielkim fanem technologii lampowej i zbiera płyty winylowe.
Te właśnie motywy stały się między innymi motorem do wskrzeszenia kwadrofonii, która jest przecież protoplastą obecnych formatów wielokanałowych.
Drugim bohaterem popołudnia było miejsce jakim jest warszawski SoundClub, a właściwe sprzęt audio, który Maciek Chodorowski - właściciel zaprezentował tego dnia. Wsparciem dla lampowych urządzeń MUARAH były niemieckie kolumny tubowe Cessaro oraz kanadyjskie - marki Hansen.
Co do kwadrofonii...
Jest ona prawie tak samo archaiczna jak winylowa płyta. O braku rynkowego sukcesu tego formatu zaważyło kilka czynników - między innymi to, co mogliśmy obserwować i wysłuchać w czasie prezentacji: konieczność posiadania specjalnej amplifikacji lub dwóch identycznych wzmacniaczy, dwóch par kolumn, procesora dzielącego dźwięk na poszczególne tory, dodatkowych kabli i bardzo niewielki sweatspot. Do tego wszystkiego specjalne płyty - czyli praktycznie same wady..., ale dla równowagi otrzymaliśmy jedno wrażenie, dla którego warto było tam przyjechać.
To wrażenie mógłbym zamknąć retorycznym pytaniem: "jak upływa czas?". Prezentowane nagrania różniły się estetycznie, próbowaliśmy muzyki klasycznej, jazzu, elektroniki w wykonaniu Mike Oldfielda oraz klasycznego rocka, który prezentowali: Depp Purple oraz Pink Floyd - czyli same starocie, bo współczesnych płyt kwadrofonicznych praktycznie nie ma.
Zaakceptowanie kwadrofonii wymaga przyzwyczajenia uszu i zmysłów do pewnego rodzaju nienaturalności. Dźwięk stereofoniczny także potrafi otoczyć aurą wszechobecności i dookólności i jest bliższy temu, do czego dąży każdy, kto poszukuje w audio autentyczności. Skupienie uwagi na docierającym z tyłu dźwięku nie jest łatwym zdaniem. Wynika z trudności zaakceptowanie decyzji realizatora, który z sobie tylko znanego powodu postanowił część dźwięków perkusji umieścić z tyłu, a część z przodu. Skupienie uwagi na przemieszczających się - czasami bardzo spektakularnie po sali dźwiękach - też do łatwych nie należy. Najprzyjemniejszym wrażeniem było nagranie muzyki klasycznej, którego realizacja najbliższa była prawdy, jaką daje sala koncertowa. W tym przypadku realizator nie silił się na dodawanie efektów przestrzennych, a skupił raczej na próbie oddania naturalnej atmosfery koncertu.
Jakże różna jest archaiczna kwadrofonia od tego, do czego przyzwyczajeni jesteśmy jako użytkownicy dźwięku wielokanałowego, nagrań SACD i zapisanych na Blue-ray filmów. W znakomitej większości przypadków ich celem jest wierne oddanie wrażenia, a efekt przestrzenny jest tylko narzędziem do zaspokojenia tej potrzeby. Zdaje się, że zupełnie odwrotnie jak w przypadku kwadrofonii. Tu nadrzędną wartością jest efekt i to on góruje nad tym co dziś nazwalibyśmy - delikatnie uśmiechając się "wysoką wiernością".
Próba usprawiedliwienia kwadrofonii wymaga przeniesienia się wyobraźnią w przeszłość. To lata 70-te XX wieku. Przy dzisiejszych możliwościach elektroniki próby zapisania dźwięku w 4 kanałach wydają nam się - delikatnie mówiąc - śmieszne, ale przecież w tamtych czasach, w oparach palącej się marihuany oraz innych jakże inspirujących używek, psychodeliczna muzyka była częścią koła zamachowego kultury dzieci kwiatów. Z perspektywy czasu wydaje się to archaiczne, ale wówczas mogło uchodzić to za coś równie niesamowitego jak samochód, którym porusza się jeden z właścicieli firmy. Jego Ford Mustang posiada archaiczny w swej konstrukcji gaźnik, auto wymaga nieco innego traktowania oraz zmusza do wyrozumiałości - dokładnie tak samo jak kwadrofonia, która tego popołudnia była fragmentem przyjemnych i nostalgicznych wspomnień.
Wiesław Zawada - konstruktor gramofonu
Gramofon Mr. Black
Gramofon Mr. White
Zaplecze wzmacniacza
Jacek Siwiński