
Przydatne dla każdego dźwiękowca "gadżety" marki Sonnect
Komu z Was, drodzy realizatorzy czy technicy dźwięku (obojgu płci), nie zdarzyło się nigdy "walczyć" na próbie, albo co gorsza już na "sztuce", z niesprawnym kablem, ręka do góry? Albo komu nie przytrafiło się źle opiąć splitter, stagebox czy np. perkusję, niech pierwszy rzuci kamień. Jeśli ktoś właśnie w tym miesiącu nie zaczął swojej przygody z dźwiękiem to chyba ręki do góry nie podniósł, ani też za kamieniem się nie oglądnął, prawda? Niezależnie od tego czy mamy nowiutki zestaw kabli, albo całkiem niedawno przeglądnięty na magazynie, prędzej czy później trafi nam się takie "zgniłe jabłko" w koszyczku, które pokrzyżuje nam szyki. Albo też "obsuwa" czasowa podczas montażu/próby/wykonu spowoduje, że na szybko coś "pomieszamy" w kablach i jakiś sygnał "ląduje" nie na tym wlocie, na którym powinien. Szybka diagnoza i równie szybkie naprawienie takiej wtopy jest wtedy kluczowe, a w tym właśnie pomocnym może być jeden z gadżetów, który tutaj prezentujemy.
Sonnect Sound Bullet
Mam tu na myśli Sound Bullet firmy Sonnect, o której być może za wiele (lub wcale) nie słyszeliście, bo też i jest to stosunkowo młoda firma i to do tego taka, która ma w swojej ofercie "aż"...trzy produkty. Ani jednego mniej, ani jednego więcej - dokładnie trzy! Wszystkim przyjrzymy się obszerniej już wkrótce, gdy trafią do testów do naszej redakcji - w tym miejscu tylko chcemy zwrócić Waszą uwagę na to, że są już dostępne w Polsce takie gadżety, które mogą być dla Was pomocne w wielu sytuacjach.
A więc wspomniany już Sound Bullet - który nie jest bynajmniej u nas zupełnie nieznany (sam miałem okazję wykorzystywać go już kilkukrotnie na scenie w jednej z podkarpackich firm), a który doczekał się już nieoficjalnej polskiej nazwy "szumator". Bo też i fakt, że ma on wbudowany prosty, ale zupełnie wystarczający jak na warunki sceniczne generator sygnałów (szum różowy i sinus) jest jego kluczową zaletą. Ale nie tylko.
Oprócz tego, że można dzięki temu szybko sprawdzić "przeloty" kanałów wejściowych (i nie tylko), pozwala on też na przetestowanie kabli, a także sprawdzenie, czy połączenie "przepuszcza" zasilanie Phantom. A to wszystko w bardzo niewielkim, poręcznym urządzeniu, z solidnym futerałem i akumulatorem pozwalającym na pracę do 2 godzin, który ładuje się poprzez złącze USB C. Więcej o nim - jak już wspomniałem - już niebawem.
Sonnect SoundWire
Drugim interesującym gadżetem oferowanym przez firmę Sonnect jest SoundWire, będący w rzeczywistości interfejsem audio USB w formie kabelka USB C/A - 2 x XLR. Dzięki niemu szybko możemy podłączyć np. komputer bezpośrednio do miksera, bez konieczności podłączania interfejsu, kabla USB, kabli audio i - często - DI-BOXa. Mamy to bowiem wszystko w jednym, włącznie z separacją galwaniczną, którą zapewniają malutkie transformatorki ukryte w obudowie XLR. Nie ma więc "strachu", że spalimy wyjście USB w komputerze, gdy przypadkowo na kanałach, na które podłączymy nasz komputer będzie "zapięte" zasilanie fantomowe.
Choć na pierwszy rzut oka "kabelek" nie wygląda na wart swojej (niemałej - to fakt) ceny, to jeśli weźmiemy pod uwagę, że zastępuje nam on cały wspominany wcześniej zestaw interfejs-kable(USB, jack, XLR)-DI-BOX oraz czas poświęcony na podłączenie komputera do konsolety, cena przestaje być taka "straszna". Acha, SoundWire pracuje z 16-, 24- lub 32-bitową rozdzielczością i częstotliwością próbkowania nawet do 192 kHz.
Sonnect SoundWire mini
I na koniec kabelek, który wygląda jak zwykły kabel mini jack - 2 x XLR, którym w rzeczywistości jest, ale oprócz tego - tak jak to było w SoundWire - posiada wbudowane transformatory separujące w złączach XLR, więc znów mamy nie tylko symetryczne wyjścia (a więc brak konieczności używania DI-BOXa), ale również ochronę wyjścia słuchawkowego komputera czy smartfonu przed przypadkowym "poczęstowaniem" go napięciem stałym 48 V (albo i większym). Tenże "kabelek" nosi nazwę SoundWire mini i jest trochę tańszy od swojego "USB-owego" odpowiednika, choć - co uczciwie trzeba przyznać - też "trochę" kosztuje. Ale, znów, biorąc po uwagę brak konieczności używania DI-BOX-a i dodatkowych kabli, zastępując taki cały zestaw urządzeń cenowo wychodzi on całkiem sensownie.
Na koniec jeszcze dodam, że oba kable są bardzo solidnie wykonane, ale o tym więcej opowiemy Wam po ich przetestowaniu. Natomiast już teraz można - a nawet trzeba - powiedzieć, że wszystkie trzy gadżety są do nabycia poprzez stronę internetową firmy Skene, dystrybutora produktów Sonnect w Polsce, w zakładce sklep.